Mniej znaczy więcej, a specjalizacja jest nieunikniona

Nie ma produktów dobrych we wszystkim. To truizm, ale wciąż jest wiele osób, które tej zasady nie rozumieją. Nawet jeżeli coś jest uniwersalne, jest wyspecjalizowane w byciu uniwersalnym, czyli w byciu dobrym po trochu we wszystkim, kosztem bycia wybitnym w czymś konkretnym. Wszystko sprowadza do wyboru odpowiednich narzędzi do odpowiednich potrzeb. Z niewidomych powodów wielu użytkowników PC trzyma się kurczowo tego, że najlepiej jak sprzęt jest uniwersalny, bez względu na zastosowanie.

Rower może być albo szosowy, albo górski, albo miejski, albo BMX, albo DH. Nie ma roweru szosowego, nadającego się do skoków jak na BMX. To samo tyczy się samochodów, są małe i miejskie, są ciężarówki i sportowe auta, nie ma natomiast małego, miejskiego samochodu, przewożącego tyle co ciężarówka i jeżdżącego jak Ferrari. Najbardziej uniwersalny samochód typu, powiedzmy, Volkswagen Passat, nie jest ani mały, ani bardzo szybki, ani nie jest ciężarówką, chociaż można przyjąć, że jest dość uniwersalny.

chromeos3

Mam nieodparte wrażenie, że większość użytkowników komputerów, nazwijmy ich użytkownikami starej szkoły, którzy najwyżej cenią tradycyjny komputer, zupełnie neguje tą zależność dotyczącą uniwersalności. Tak jakby każdy komputer mógłby być jednocześnie formułą pierwszą, TIRem i maluchem na raz. A to jest zwyczajnie nie prawda. Owszem, duża moc obliczeniowa w połączeniu z systemem operacyjnym kompatybilnym z większością oprogramowania jest rozwiązaniem uniwersalnym, być może bardziej niż jakikolwiek samochód. To jest jednak tak, jakby nie mówić o samochodzie jako całości, tylko o samym silniku, który może napędzać zarówno motocykl, samochód, samolot ze śmigłem, motorówkę i traktor. Rzecz w tym, że samochód to całokształt, nie tylko silnik, czyli moc obliczeniowa, ale również napęd, koła, ilość foteli, bagażnik, karoseria. Tak samo jest z komputerem – to nie tylko moc procesora i oprogramowanie, ale również wielkość, waga, mobilność, zużycie energii, hałas generowany przez wentylatory, ekran, ilość czasu poświęconego na konserwację. Są dziesiątki odmian komputerów, więcej niż odmian samochodów, a każda odmiana sprawdza się w czymś lepiej, a w czymś gorzej.

Statystycznie można przyjąć, że standardowej wielkości laptop (nie ultrabook), czy odpowiednio zbudowany komputer stacjonarny, oba z systemem Windows, zadowolą najwięcej użytkowników, nawet jeżeli ich potrzeby dałoby się dokładniej określić i dopasować odpowiedniejsze rozwiązanie w postaci właśnie ultrabooka, tabletu z Windows, Chromebooka czy stacji roboczej. Statystycznie bowiem, kluczowe potrzeby zostaną w większości zaspokojone, a ewentualne nieoptymalne rozwiązania, np. trochę za duża waga, trochę za wysoka cena, itp. są do przełknięcia. Tyle, że gdy są dwie osoby i jedna z nich zjadła czekoladę, to statystycznie każda z nich zjadła po pół czekolady. Rynek urządzeń elektronicznych jest tak rozbudowany, że nie ma potrzeby stosować takich uogólnień i rozwiązań możliwe uniwersalnych, bez głębszego uzasadnienia.

chromebook3

Najlepszym przykładem są dla mnie artykuły o Chromebookach. Urządzenia z ChromeOS mają zestaw cech, który czyni je najlepszym rozwiązaniem do konkretnych zastosowań. Chrome jest najlepszą, ewentualnie jedna z najlepszych przeglądarek, ChromeOS zajmuje mało miejsca na dysku, nie wymaga antywirusa, częstych aktualizacji, szybko się uruchamia, zajmuje mało pamięci RAM, urządzenia z ChromeOS są tanie (przynajmniej tam, gdzie są normalnie dostępne), na dodatek system jest bardzo estetyczny. Słowem, dla osoby, która potrzebuje tylko przeglądarki, ChromeOS – Chromebook czy Chromebox jest rozwiązaniem najlepszym, a możecie mi wierzyć, że znam wiele osób korzystających tylko i wyłącznie z przeglądarki.

Jednak pod każdym artykułem o Chromebooku pojawiają się dziesiątki komentarzy w stylu „po co Chromebook, skoro w tej cenie mogę mieć normalny komputer/tablet (zwykle bardzo słaby w tej cenie)” lub „ten system nie nadaje się do pracy (tak jakby definicja pracy wkluczała zastosowanie przeglądarki)” i tak dalej i tak dalej. OK, ja rozumiem, że Chromebook jest zdecydowanie nie dla każdego, tak jak ciężarówka nie przyda się wielu kierowcom, nie widzę jednak sensu negowania istnienia ciężarówek w ogóle. Po prostu niezainteresowani ciężarówkami omijają tematy z nimi związane szerokim łukiem. Czemu zatem negować sens istnienia rozwiązania, które świetnie się sprzedaje, na tyle dobrze, że Microsoft uruchomił całą kampanię deprecjonującą Chrombooki? Czy producent najpopularniejszego systemu operacyjnego wydawałby duże pieniądze na kampanię zwracającą uwagę na wady Chromebooków, gdyby te zupełnie nie liczyły się na rynku?

chromebook2

Osobiście jestem przekonany o jeszcze bardziej karkołomnej tezie, której nie jestem w stanie udowodnić, ale wierzę, że jest prawdziwa na bazie właśnie takich irracjonalnych reakcji negowania czegoś, co świetnie spełnia swoją funkcję. Otóż wiele osób przekonanych o tym, że prawdziwy komputer to tradycyjny laptop lub stacjonarka z systemem Windows (lub rzadziej Linux), tak naprawdę nie wie, że doceniłyby Chromebooka, gdyby zaczęły go używać i nie ograniczałyby się do przekonania, że komputer musi być uniwersalny i zdolny do niemal wszystkiego. Takie twierdzenie o uniwersalnym komputerze jest prawdziwe tylko na poziomie abstrakcji, w oderwaniu od ceny, zastosowania i innych parametrów jakie ma sprzęt jako całość. A wiem to stąd, że mimo, że nie mógłbym całkowicie pozbyć się uniwersalnego komputera, to na Chromboku z przeglądarką pracuje mi się najprzyjemniej, chociaż dostrzegam pole do usprawnień, np. chciałbym aby był szybszy.

Chromebook jest tylko przykładem, którym posłużyłem się bo znam go z doświadczenia, zarówno od strony użytkowej, jak i komentarzy na jego temat pod moimi artykułami. Jest zapewne wiele innych rodzajów urządzeń, ograniczonych bo wyspecjalizowanych, które z powodzeniem są w stanie zastąpić tradycyjny pecet, dając korzyści na konkretnym polu. Czasami warto spróbować czegoś nowego, żeby się przekonać, że pewne ograniczenia w jednym zakresie mogą przynieść korzyści na innych polach. Oczywiście trzeba uwzględnić swoje potrzeby, tak, żeby ograniczenia z nimi nie kolidowały.

Najlepszym dowodem na prawdziwość tezy o specjalizacji jest iPad – ograniczony do bólu, nie można swobodnie kopiować plików do i z urządzenia, z tych samych plików nie mogą korzystać różne aplikacje – trzeba te pliki udostępniać, posiada dedykowany kabel, aplikacje do obsługi i sklep z bardzo rygorystycznymi zasadami publikacji, jednocześnie nie można instalować oprogramowania spoza sklepu, a mimo wszystko jest uważany za najlepszy tablet na rynku, który stworzył nową kategorię sprzętu i przekonał miliony użytkowników. Mnie te ograniczenia nie odpowiadają, dlatego po 2 letniej przygodzie z tabletem Apple zmieniłem rozwiązanie, ale nie będę negował, że u wielu użytkowników takie ograniczone urządzenie sprawdza się najlepiej. Właśnie dlatego, że jest ograniczone do ich potrzeb. To właśnie to ograniczenie jest bezpośrednią przyczyna sukcesu. W Chromebookach działa to tak samo, tylko na inną, być może mniejszą, chociaż niekoniecznie, grupę docelową. Swoją droga osób negujących iPady czy w ogóle tablety też nie brakuje. Only PC is true!