Jeśli robiłeś za darmowego informatyka i masz do siebie żal, nie jest to Twój największy problem

Podobno są tacy ludzie, którzy muszą przeczytać w internecie, że robienie czegoś wbrew sobie nie jest dobrym pomysłem. Problem w tym, że wpadają z deszczu pod rynnę, bo zamiast rozwiązać swój problem, za sprawą takiej rady spychają go gdzieś na obrzeża świadomości. Niedawno wypłynął u mnie na Facebooku tekst o tym, że nie warto robić za darmowego informatyka. Część uznała, że to świetna rada, część zauważyła, że tego rodzaju tekst co jakiś wypływa na nowo. Szkoda, że pomimo tylu okazji nikt nie dotknął sedna problemu.

To prawda, że wiele osób nie znających się na komputerach prosi „informatyków”, czyli zwykle osoby spędzające dużo czasu przy komputerze, o pomoc. To również prawda, że tego rodzaju pomoc zwykle jest początkiem kolejnych przysług i rzadko zostaje doceniona. Ba, często zdarza się, że ktoś prosi o poradę, słucha przez godzinę wskazówek, po czym i tak robi po swojemu, żeby za jakiś czas zgłosić się z jeszcze większym problemem w wyniku zignorowania dobrych rad, oczekując, że osoba, która radziła jak tego uniknąć, weźmie koszta błędnych decyzji na swoje barki.

P1000483

Jednak rzecz jest bardzo prosta, jeśli dobrze się zastanowić nad jej źródłem, choć nie dla wszystkich intuicyjna – albo pomagasz komuś bo chcesz mu pomóc, albo nie pomagasz mu wcale, lub ograniczasz się do takiego zakresu pomocy jaki Ci odpowiada, np. ogólnych wskazówek. Jeśli pomagałeś komuś i teraz tego żałujesz, jak autor poradnika dla informatyków, to zwyczajnie masz problem z asertywnością. A to większy problem, niż opisane we wspomnianym tekście „bycie frajerem”. Brak asertywności nie jest wybiórczy i to oznacza, że po prostu nie umiesz odmawiać tego, czego nie chcesz robić, w sposób stanowczy i jednocześnie nie raniący innych osób. A kwestia ta dotyczy nie tylko pomocy przy komputerze, chyba, że jesteś w stanie uzasadnić czemu akurat pomocy przy komputerze nie odmawiasz, a w innych przypadkach nie masz z tym problemu, ale raczej trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację w praktyce. Błędne jest więc sprowadzanie tego problemu jedynie do bycia frajerem od komputerów. Tym gorzej jeśli ktoś pomyśli, że rozwiązał swój problem bo od jutra będzie odmawiał pomocy przy komputerze, podczas gdy zwyczajnie ukrył go i się do niego nie przyznaje.

Przede wszystkim trzeba rozróżnić sytuację w której robię coś, czego wolałbym uniknąć, ale decyduję się na to, bo uważam to za słuszne, potrzebne, właściwe. Tutaj za przykład możemy wymienić pomoc osobom na których mi zależy. W takim wypadku tradycyjny bilans zysków i strat nie ma racji bytu, a granice są postawione znacznie dalej, niż w przypadku osób mi obojętnych. Wiem o tym i godzę się na to, nie oczekuję docenienia, rewanżu, zapłaty. Wyciągam pomocną dłoń, bo uważam to za słuszne. Mogę po wszystkim czuć się zmęczony, wyczerpany, ale nie wykorzystany wbrew własnej woli, w końcu pomagałem bo chciałem pomóc, a o zyskach od początku nie było mowy. Całej reszcie po prostu odmawiam, bo każdy ma granice czasu jaki może poświęcić innym. Warto dodać, że odmawiam w taki sposób, że te osoby nie czują się urażone. Podkreślanie, że pomoc fachowa kosztuje przy każdej nadarzającej się okazji to zwyczajne maskowanie słabości charakteru przez pozornie stanowczą postawę. Uniesieniem reagują tylko ci, którzy obawiają się, że za chwilę faktycznie dadzą się namówić, żeby zrobić coś wbrew sobie, jeżeli nie postawią sprawy na ostrzu noża. Jeśli ktoś pomaga, a potem ma kaca moralnego, że pomógł, bo stracił weekend, to ma poważny problem ze zrozumieniem swoich motywacji oraz potrzeb i mówieniem nie. Jeśli ktoś jest winny tej sytuacji, to tylko osoba, która nie umie odmawiać, nie osoba prosząca o pomoc.

P1000007

Powtórzę to raz jeszcze, to nie bezinteresowna pomoc jest problemem, tylko poczucie, że odbyła się ona wbrew mojej woli, co skutecznie pozbawia wszelkiej satysfakcji, pozostawiając tylko gorycz. Nikt tego jednak za mnie nie może dopilnować, na pewno nie moje otoczenie, czy osoby wymagające pomocy, tylko ja sam. Jeśli ktoś potrafi być asertywny, poradzi sobie nie tylko z pomocą informatyczną, ale z różnymi sytuacjami w życiu, unikając przy tym wielu rozczarowań. Ja się swojej bezinteresownej pomocy nie wstydzę, ani tym bardziej jej nie żałuję. Po prostu rezerwuje ją dla tych przypadków, w których uważam ją za uzasadnioną. A jeśli popełniam błąd w tym zakresie, zamiast się irytować i robić sobie wyrzuty, staram się wyciągnąć naukę na przyszłość, aby nie musieć powtarzać tego samego błędu. Następnym razem powiem nie, a jeśli wówczas poprzednia pomoc zostanie puszczona w niepamięć, to co mi za różnica? Sam płace za swoje błędy i nie mam o nie pretensji do innych. Są to koszty utopione i nie ma sensu do nich wracać, ani tym bardziej na tej podstawie zobowiązywać samego siebie do świadczenia dalszej pomocy. Zamiast patrzeć w przeszłość, lepiej iść przed siebie.