
Dlaczego kupiłem rasowego psa i innym również polecam taką opcję
Jako dziecko miałem jamnika. Siłą rzeczy darzę dużą sympatią tę właśnie rasę. Trochę ponad rok temu, gdy zaczynałem szukać pasa dla siebie, żony i swojego syna moim pierwszym odruchem było sprawienie sobie jamnika, czarnego, krótkowłosego. Przypomniałem sobie jednak, że jamniki tak sobie lubią dzieci, raczej je tolerują, niż lubią. Postanowiłem więc podejść do sprawy zupełnie inaczej. Najpierw zastanowiłem się jaki pies byłby dla mnie najodpowiedniejszy, a potem zacząłem szukać takiej rasy, która sporta tym oczekiwaniom.
Pies miał być nie za duży, bo kłopot z transportem i osoba o mniejszych gabarytach może mieć problem, żeby go utrzymać na spacerze, ale nie za mały, żeby syn zbyt łatwo nie mógł mu zrobić niechcący krzywdy. Krótkowłosy, bo nie trzeba ani strzyc, ani czesać, ani prawie nie sierści ubrań i kanap w mieszkaniu. Oczywiście musi lubić dzieci i najlepiej inne zwierzęta, bo u rodziców są koty, a typowo myśliwskiego psa czasem trudniej zabrać na wieś – wiem coś o tym, kiedyś nasz jamnik załatwił kilka kur w dosłownie kilkanaście sekund. Pies też miał nadawać się do mieszkania w bloku, bez ogródka i móc obejść się bez codziennych, bardzo długich spacerów. Nie ukrywałem również, że nie przepadam za psami, które mają spłaszczony pysk, profesjonalnie nazywa się to kufa brachycefaliczna. Wolę długie, smukłe pyski.
Zamiast szukać psa, który najbardziej mi się spodoba, podszedłem do wyboru niemal wyłącznie praktycznie. Było wiele psów, które spełniają część kryteriów i są bardzo fajne, np. labradory czy mopsy. Jak łatwo się jednak domyślić, ten pierwszy za duży na moje potrzeby, ten drugi za mały i nie w moim typie. Okazało się jednak, że jest jedna rasa, która spełnia w zasadzie wszystkie moje kryteria. Jest nią Chart Angielski, inaczej Whippet. Jest dokładnie taki, jakbym sobie życzył. Trochę byłem tym zaskoczony, bo nigdy nie myślałem o charcie, jako o psie którego chciałbym mieć, ale ciężko było dyskutować z argumentami w postaci opisów cech ras, które można znaleźć w internecie i w książkach opisujących rasy psów.
Kolejnym krokiem było odnalezienie hodowcy, który zajmuje się hodowlą Whippetów. Tych jest przynajmniej kilku w kraju, większość jednak albo dopiero planowała mioty, albo miała już wszystkie pieski zarezerwowane przez klientów, albo zostały tylko psy, podczas gdy ja z żoną chciałem sunię. Wreszcie znalazła się hodowla, która miała małe szczeniaki, żaden nie był jeszcze zarezerwowany. Wymieniliśmy kilka telefonów i maili, w tym ze zdjęciami piesków. W końcu przelałem zaliczkę i czekałem do czasu aż sunia urośnie na tyle, aby mogła być odebrana od matki. Miałem mieszane uczucia co do kupowania pieska na odległość, bez wcześniejszego osobistego zapoznania się z nim – jamnik sam wybrał moich rodziców, pakując się im na kolana. Jednak mając na uwadze konkretną rasę, niekoniecznie bardzo popularną, za bardzo nie było innego wyjścia. Po miesiącu wsiadłem w pociąg i pojechałem po pieska. Wróciłem trzymając go na kolanach i już w czasie podróży zdążyliśmy się ze sobą żyć.
Po roku razem – co się okazało w praktyce
Z niemałym zadowoleniem muszę przyznać, że choć z początku podchodziłem do rasowych cech z pewną dozą nieufności, to wszystko co pisali o Whippetach się sprawdziło. Fibi jest z nami od przeszło roku i jest dokładnie taka jak chcieliśmy:
- Absolutnie uwielbia dzieci, ma do nich nieskończoną cierpliwość i nigdy nie wykazuje agresji, nawet gdy jest męczona na tyle, że sprawa wymaga mojej interwencji w celu ratowania resztek psiej godności
- Ze wszystkimi zwierzętami chce się bawić, nawet z kotami, gdyby mój jamnik o tym slyszał…
- Sierść nie wymaga żadnych zabiegów pielęgnacyjnych
- Pies jest niewiarygodnie szybki, ale nie jest długodystansowcem – wystarczy zwykły spacer, aby z lubością rozciągnął się na kanapie z widoczną ulgą. Po wyjeździe na działkę w drodze powrotnej od razu zasypia w samochodzie
- Nie ma żadnych schorzeń wynikających z rasowej budowy ciała – jest po prostu zdrowy, nawet nie ma tendencji do tycia, mimo nieustannie pełnej miski
- Pies w ogóle nie szczeka, co w przypadku mieszkania w bloku, obok windy, jest absolutnie kluczowe, choć nie sądziłem, że w ogóle możliwe. Dosłownie nie zdarzyło się nigdy, aby pies szczekał sam z siebie, jedynie w ferworze najlepszej zabawy w pogoni za piłką, zwykle poza domem.
Wygląda więc na to, że mimo zakupu psa na odległość, mimo braku osobistej oceny pieska przed ostatecznym wyborem, jest on dokładnie taki, jak miał być. Jak na zamówienie. Nie trudno się domyślić, że dzięki temu postrzeganie kłopotliwości posiadania psa jest niemal zerowe, poza oczywistą kwestią wyprowadzania na spacery i początkowego treningu czystości.
Wnioski – wolę mieć psa pasującego do warunków, jakie mu mogę zaoferować
Dla mnie dobranie psa do swoich potrzeb i warunków jest ogromną zaletą. Dlatego zamiast kierować się sympatiami i wyglądem, kierowałem się cechami ras. Bo cechy psa było dla mnie tym, co ma realne znaczenie. Konieczność strzyżenia czy czesania bym mógł przeboleć, podobnie jak szczekliwość (nie wiem jak moi sąsiedzi), ale gdyby pies okazał się mało przyjazny dla dziecka lub zwierząt, to jego trzymanie byłoby katorgą nie mająca nic z przyjemnością wspólnego. Dobranie odpowiedniego psa i jego charakteru odbieram jako taką samą odpowiedzialność, jak wzięcie pod uwagę co zrobić z psem, gdy jedzie się na urlop, czy uwzględnienie tego kto i kiedy będzie psa wyprowadzał. To po prostu kolejny czynnik, który można i trzeba uwzględnić zawczasu, zamiast później być rozczarowanym.
Sądzę, że gdyby ludzie brali takie kwestie pod uwagę, to wyrzuconych z samochodu psów byłoby znacznie mniej, pomijając skrajne przypadki, gdy pies był dany dziecku jako prezent i się „nie sprawdził”, bo na to nic już nie pomoże, to po prostu skrajny brak odpowiedzialności, który powinien być karany.
Absolutnie nie twierdzę, że adopcja jest zła. Nie jest, jest po prostu bardziej wymagająca. Wiem co mówię, bo wcześniej przygarnąłem dwa koty, w tym jednego kociaka prosto z dworca, w drodze na urlop na mazurach. Na Animal Planet można zobaczyć ja może wyglądać proces adopcji psa – czworonóg jest wcześniej badany przez behawiorystę, który sprawdza jego zachowania, również w dość ekstremalnych sytuacjach, takich jak nagły hałas, czy zabieranie miski z jedzeniem podczas karmienia. Ciekawostka jest taka, że agresja w takiej sytuacji dyskwalifikuje psa do adopcji, podczas gdy u nas nigdy nie spotkałem się z podobnym psim egzaminem, za to przekazywana jest po prostu ludowa mądrość, że psa podczas jedzenia się nie zaczepia. Oczywiście, lepiej psu nie przeszkadzać, ale nasza Fibi zabranie miski z jedzeniem skwituje jedynie zdziwionym spojrzeniem i „wielkimi psimi gałami” mówiącymi „daj pieska jedzenie z powrotem, tak bardzo ładnie proszę”. W przypadku koegzystencji z dzieckiem taka cecha jest po prostu niezbędna.
Gdybym chciał psa podwórkowego, albo miał duży ogród, albo nie miał dzieci, lub miał już wyrośnięte, lista wymagań byłaby znacznie krótsza, a pole do manewru znacznie większe i wówczas adopcja byłaby jedną z istotnych opcji. W obecnej sytuacji nie żałuję swojego wyboru, ani nie zgadzam się z twierdzeniem, że dopóki są zwierzęta w schroniskach, to nikt nie powinien kupować psa z hodowli. Nie zawszę chcę ponosić konsekwencję za osoby, które, jak się okazało, do opieki nad psem się nie nadawały.
Dwa słowa o tym czy rodowód jest konieczny
Na koniec krótko o tym czy rodowód psa jest faktycznie konieczny. Jeśli nie znamy bardzo dobrze osób do których bierzemy pieska, to moim zdaniem jest absolutnie konieczny. Bynajmniej nie tylko dlatego, że gwarantuje psa o określonych cechach i określonym wyglądzie. Rodowód narzuca na hodowcę określone wymogi, które są dobre zarówno psich matek jak i ich szczeniąt. Szczeniaki muszą być odrobaczane i szczepione, a suka nie może mieć zbyt często szczeniaków, co szkodziłoby jej zdrowiu. W dużym stopniu eliminuje to niebezpieczeństwo hodowli nastawionej na patologiczny zysk, która karmi psy najtańszą karmą, nie dba o ich zdrowie, a suki rodzą szczeniaki najczęściej jak to tylko możliwe. Rodowód jest więc pewnym rodzajem gwarancją na to, że nie wspieramy sadystów chcących się po prostu dorobić wszelkim sposobem.
Proszę więc nie słuchać nieznanych osób, które będą przekonywać, że piesek jest rasowy, „ale nie ma rodowodu bo coś tam”. Nie ma uzasadnienia dla braku rodowodu i koniec dyskusji. Po prostu. Dla dobra zwierząt i bezpieczeństwa Twojej inwestycji – nie ma gorszej opcji niż kupienie schorowanego psa, którego ani potem oddać, ani się pozbyć, a jedyne co pies przyniesie to smutek, cierpienie i duże koszty. Istotne jest również to, że liczy się tylko rodowód Związku Kynologicznego w Polsce (ZKwP). Powstają różne organizacje, które wydają własne „rodowody”, ale ich głównym celem jest nadanie pozorów legalności dla hodowli, które nie spełniają warunków zwykłego i jedynego słusznego rodowodu.
Oczywiście jak bierzemy psa od znajomych, którzy nie trudnią się hodowlą, a psy nie są ich sposobem na życie, to sprawę można potraktować inaczej. W przypadku kupowania psa „z ogłoszenia” czy z internetu, doradzam odrzucenie kompromisów w tym względzie.
No i decydując się na psa, trzeba liczyć się z tym, że trzeba po nim sprzątać – zostawianie kup na trawnikach (nie wspominając o chodnikach) jest nie do przyjęcia. Skoro sam chcesz psa, nie zmuszaj innych, aby ponosili tego konsekwencje. Jak to ktoś kiedyś powiedział – jeśli nie chcesz sprzątać po swoim psie, niech załatwia się w Twoim domu.
Miłego psowania, bo pies to prawdziwy psyjaciel rodziny.