
Dlaczego wybrałem Sony RX10 jako swój prywatny aparat?
Od dłuższego czasu przymierzałem się do zakupu prywatnego aparatu fotograficznego. To po części motywowało mnie do kolejnych recenzji foto – poznanie kolejnych sprzętów i sprecyzowanie swoich potrzeb na bazie doświadczenia. Najchętniej zdecydowałbym się na RX1 lub RX1R, ale to jednak wydatek poza moim zasięgiem. Drugi w kolejności miała być aparat Sony a6000, ale zanim doczekałem możliwości jego zrecenzowania (a6000 trafił dziś w moje ręce) zdecydowałem się na zakup Sony RX10. Ale jak to? Od pełnej klatki w RX1 przeskoczyłem płynnie do matrycy w zasadzie z kompaktu, mniejszej od APS-C? Ano taka decyzja zapadła i w tym wpisie chciałem się z wami podzielić przemyśleniami, które mnie do tego doprowadziły.

Sony RX10 ma jedyny w swoim rodzaju obiektyw
Elastyczność, którą dają aparaty z wymienną optyka jest bezkonkurencyjna. Problem polega na tym, że aby to w pełni wykorzystać, trzeba mieć przynajmniej kilka szkieł. A szkła, które chodzą mi po głowie, typu Canon EF 50 f/1.2 L USM to koszt przeszło 5 tysięcy złotych za sztukę. Dla mnie posiadanie jednego takiego obiektywu to ogromne wyzwanie, a co dopiero kilku i do tego dobrego korpusu. W takim momencie, naprawdę wysokiej jakości obiektyw, połączony optymalnie z dedykowana matrycą, dopasowany na etapie projektowania całej konstrukcji, wydaje się całkiem atrakcyjnym pomysłem. Nie tak dobrym, jak lustrzanka, ale wielokrotnie tańszym, zachowując jakość w tej cenie dla lustrzanek niedostępną.