O rowerzystach, kierowcach, pieszych i rozsądnym łamaniu przepisów

Tam gdzie spotyka się wielu ludzi, np. na drodze, zawsze wynikają problemy i konflikty. Część nie umie jeździć, część umyślnie nie chce się dostosować, część nie zdaje sobie sprawy ze swojej głupoty. Dotyczy to zarówno kierowców, rowerzystów i pieszych. Mogę wskazać dziesiątki przypadków nieodpowiedzialnych ludzi za każdej z tej grup.

Kierowcy? Proszę bardzo, ile osób ginie na drogach, ile jest łapanych pijanych kierowców? Ile bezmyślnych wypadków? Jednak do idei poruszania się samochodem jesteśmy przyzwyczajeni na tyle, że nikt nie nawołuje do usuwania kierowców z dróg. Jeśli już, proponowane jest zaostrzanie prawa, wydłużania okresu „testowego” po zdaniu na prawo jazdy i podwyższanie wieku w którym prawo jazdy można zrobić. Mało się mówi o tym, że większości wypadków nie powodują ludzie młodzi, tylko w średnim wieku – powód jest prosty – nie bardzo wiadomo co z nimi zrobić. To jednak temat na osobną dyskusję.

MAH00010.MP4_snapshot_15.52_[2014.01.01_09.34.34]

Podobnie nikomu nie przychodzi do głowy wyeliminować pieszych, którzy przebiegają przez ulicę lub idą w nocy poboczem ruchliwej drogi ubrani na czarno. Za to rower nadaje się do tego aby obarczać go winą o całe zło. Zarówno dla kierowców jak i pieszych nie będących rowerzystami wydaje się jakimś dziwactwem, które nie jest konieczne, a czasem szkodliwe. Dlatego w rowerzystów można walić jak w bęben. Wszystkie chwyt dozwolone, kierowcy powiedzą, że rowerzyści tarasują drogę i wypadają znienacka na przejściach dla pieszych (nie twierdzę, że tego nie robią), piesi, że niebezpiecznie gdy rower jedzie po chodniku i mają słuszność. Ścieżek rowerowych tyle co kot na płakał, dlatego najlepiej rowerów zakazać w ogóle, albo wysłać ich na bezludzie. Ewentualnie można ich spychać, kierowcy będą rowerzystów najchętniej widzieć na chodniku, a piesi, na drodze. Politycy, jak mówiłem, najchętniej wysłali by rowerzystów do lasu.

Oczywiście, wśród rowerzystów również nie brakuje osób, które powodują zagrożenie zarówno dla pieszych jak i kierowców, nie jest to jednak w żaden sposób inne od tego jakie przypadki można znaleźć w dwóch pozostałych grupach. Chodzenie pieszych po ścieżkach rowerowych, przekraczanie ich bez rozglądania się na boki, parkowanie samochodów na ścieżkach, to nic nowego. Wszystkim nam przydałoby się więcej kultury na drodze. Od tego jest prawo, żeby takie rzeczy egzekwować.

Nieegzekwowane przepisy demoralizują (niektórych)

Nie ma jednak nic gorszego niż prawo, którego nikt nie przestrzega i nikt nie egzekwuje. Wtedy uczymy się tego, że pewne przepisy można bezkarnie łamać. Rzecz w tym, że nie każdy rozumie sens przepisów, a co za tym idzie, nie rozumie zagrożenia jakie powoduje takiego przepisu złamanie.

MAH02027.MP4_snapshot_00.50_[2014.01.01_09.24.44]

Przykład przepisów bez sensu, to ograniczenia prędkości na dwu, trzy i czteropasmowych odcinkach drogi do 80 czy nawet 60 kilometrów na godzinę. Kto jest kierowcą, albo ma wyczucie prędkości będąc jedynie obserwatorem, niech stanie np. na moście Siekierkowskim i sprawdzi ile osób trzyma się tych przepisów. Z szacunków należy wyłączyć tych, którzy większych prędkości osiągać nie mogą (np. skutery i małe, starsze samochody). Takich bezsensownych, nierespektowanych ograniczeń jest więcej. Ograniczenie prędkości przed zakrętem do 40, podczas gdy wszyscy przejeżdżają go setką… Nawet stawianie setek fotoradarów nikogo nie powstrzymuje, bo zaraz za nim wszyscy przyspieszają.

Do niedawna takich bezsensownych przepisów dotyczących rowerów było szczególnie dużo. Nie wolno było jeździć z przyczepką dla dziecka, która jest bezpieczniejsza od fotelika, zwłaszcza przy wywrotce roweru. To zostało zmienione, ale został, o ile się nie mylę, przepis, który określa, że przednie światło musi być stałe, nie może migać. Nic to, że rower z migającym światłem jest lepiej widoczny, a baterie w lampce starczają na dłużej. Nie bo nie. Wystarczy się rozejrzeć, żeby zrozumieć, że łamiących to prawo jest tysiące.

MAH02026.MP4_snapshot_02.07_[2014.01.01_09.23.14]

Założę się, że każdemu z nas zdarzyło się jechać z za dużą prędkością, albo przejść przez jezdnie na czerwonym świetle, w nocy, kiedy wszystkie ulice były puste i nic nie jechało aż po horyzont. To są przykłady nieszkodliwego łamania przepisów, nie licząc przyzwyczajenia do tego, że nie zawsze trzeba ich bezwzględnie przestrzegać.

Przepisy nie są sobie równe

Problem w tym, że nie wszystkie przepisy są sobie równe pod względem powodowanego zagrożenia. O ile w niektórych przypadkach można przejść na pasach na czerwonym świetle, albo zawrócić w niedozwolonym miejscu, nie powodując najmniejszego zagrożenia, nigdy nie powinno się wyprzedać samochodu który się zatrzymuje lub stoi przed pasami. Powtarzam NIGDY nie można tego robić. Dla pieszego, którego nie zobaczymy, bo jest schowany za tym samochodem, który się zatrzymał, oznacza to pewną śmierć. Poza tym jest jakiś powód dla którego ten drugi samochód przed pasami się zatrzymał. Podobnie bezmyślne jest wyprzedzanie na wzniesieniu, licząc na szczęście, że nic nie będzie jechało z naprzeciwka.

Niestety nie brakuje ani pieszych, ani kierowców, ani rowerzystów, którzy nie myślą o zagrożeniu, o sensie łamanego przepisu. Uznają prostą zasadę, że jak można czasem przekroczyć dozwoloną prędkość, tak samo można przejechać na późnym czerwonym świetle na ruchliwym skrzyżowaniu, wyprzedzić na przejściu dla pieszych, albo robić slalom rowerem pomiędzy pieszymi (w tym dziećmi) na chodniku, zakładając, że nikt nie zrobi nieprzewidzianego ruchu i wszyscy piesi utrzymają swój kierunek. Nie muszę chyba przekonywać, że jest to założenie z gruntu błędne i kwestią czasu jest, kiedy doprowadzi do tragedii.

MAH00004.MP4_snapshot_05.44_[2014.01.01_09.29.59]

Dlatego życzę sobie dwóch rzeczy:

  • Przepisów układanych z głową. Najwięcej i tak zależy od rozsądku i dostosowaniu się do warunków panujących na drodze (mgła na oblodzonej drodze może zredukować prędkość do 30 km/h gdzie przepisy zezwalają na 100 km/h). Dlatego przepisy powinny ograniczyć się do tych najistotniejszych kwestii i wszelkie wykroczenia karać z największą surowością. Obawiam się jednak, że to mało realne życzenie.
  • Większej kultury, która wiąże się nie tylko z myśleniem o sobie, ale też o innych uczestnikach ruchu, zostawiając miejsce na nieprzewidziane i losowe zdarzenia i niedoskonałe umiejętności.

Rowerzysta, który przejeżdża na pasach, bo nie ma ścieżki rowerowej to nie zawsze powodujący zagrożenie debil, jeśli nie wystraszył i nie zaskoczył kierowców, mimo, że to niezgodne z przepisami. Z drugiej strony urządzający sobie rajdy po chodnikach między pieszymi z zawrotną prędkości powinien być tępiony, bo powoduje realne zagrożenie. Rzecz w tym, żebyśmy zrozumieli kiedy należy być tolerancyjnym np. rowerzysta jedzie po drodze i utrudnia ruch, bo nie ma ścieżki rowerowej. Wyprzedzanie go tak, żeby pogłaskać go lusterkiem po plecach nie jest wyjściem z sytuacji. Trąbienie również nie pomoże, wprowadzi tylko trochę niezdrowego napięcia. Trzeba wziąć pod uwagę okoliczności w jakich przyszło poruszać się rowerzystom w naszym pięknym kraju. I nie, zmniejszenie liczby rowerzystów nie jest wyjściem z sytuacji.

MAH00009.MP4_snapshot_01.00_[2014.01.01_09.33.39]

Miej serce i patrzaj w serce

Żyjmy i dajmy żyć innym. Jeśli jedziemy samochodem, nie znaczy to, że mamy prawo wkurzać się na rowerzystę, który ma czelność jechać po drodze, ale jeśli jedziemy na rowerze, nie znaczy to, że możemy wpaść na chodnik na pełnej prędkości, bez uwzględnienia chodzących po nim pieszych. Wszyscy musimy ze sobą koegzystować i zwykle raz jesteśmy pieszym, raz kierowcą, a innym razem rowerzystą, a nawet jak nie jesteśmy, czasem warto wykrzesać z siebie odrobinę empatii, a przede wszystkim myśleć, myśleć i jeszcze raz myśleć, jak nasze zachowanie wpływa na innych uczestników ruchu.