
Jednak nie zastąpię sportowego zegarka, czy komputera rowerowego smartfonem
Lubię spędzać czas na powietrzu – rower, piesze wycieczki, kajaki, żagle. Lubię też sprzęty elektroniczne. Z połączenia obu wyłaniają się sprzęty elektroniczne, które można wykorzystać na dworze, do zapisania trasy swojej wycieczki, prowadzenia katalogu swoich wypraw, sprawdzania swoich osiągów. Sprzęty Garmin podobały mi się od dawna, na długo przed pojawieniem się smartfonów. Jednak wydatek na GPS dedykowany tylko do spędzania czasu na dworze trochę mnie odstraszał. Zwłaszcza później, gdy w cenie dedykowanego urządzenia można było już kupić smartfona z GPS, który wydawałoby się, potrafił to samo, tylko był umieszczony w mniej pancernym opakowaniu. Konferencja Garmina uświadomiła mi, że byłem w dużym błędzie.
Oczywiście, jeśli ktoś jest prawdziwym podróżnikiem, to zdecyduje się na dedykowane urządzenie. Wytrzymałość, wodoszczelność, możliwość pracy na akumulatorze i standardowych bateriach AA, czyli na paluszkach, wszystko to robi swoje. Dla mnie to było wciąż mało aby uzasadnić niemały wydatek i korzystałem ze smartfona do rejestracji swoich aktywności. Owszem, strach było, że wypadnie z ręki, zaleje się, a bateria znikała w oczach, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, nie? Jak się przekonałem, urządzenia Garmin mają do zaoferowania znacznie więcej, co skłoniło mnie do ponownych przemyśleń na temat sprzętu dla outdooru.
Zamiast smartwatch’a wolę zegarek sportowy
Pierwszą rzeczą jest oczywiście mierzenie tętna, co pozwala wyznaczyć strefy tlenowe i na bieżąco monitorować podczas treningu, czy w danym momencie budujemy wytrzymałość, czy spalamy kalorie. Garmin ma czujniki mocowane na piersi, są też takie akcesoria do smartfonów. Ciekawie robi się, gdy weźmiemy pod uwagę, że Garmin Forerunner 225 potrafi mierzyć tętno wprost z nadgarstka i nie wymaga dodatkowego paska na piersi. Informacje o tym w jakiej fazie treningu się znajdujemy widzimy na ekranie w postaci wskaźnika przesuwającego się po 5 polach, symbolizujących rozgrzewkę, lekki trening, aerobowy, progowy i maksymalny. Wystarczy rzut oka na tarczę zegarka i wszystko wiadomo. Mimo wszystko uprawianie sportu z samym zegarkiem jest bez porównania wygodniejsze, niż ze smartfonem. To jest funkcja za którą mogę zapłacić, w przeciwieństwie do niemal bezużytecznego dla mnie smartwatch’a Brzmi fajnie?
To dopiero początek. Dalej jest jeszcze ciekawiej. Bardziej zaawansowane modele, takie jak Garmin Forerunner 620, 920XT i fenix 3 dzięki wbudowanym czujnikom analizują dynamikę biegu. Mogą powiedzieć ile wynosi oscylacja pionowa, czyli jak wysoko wybijamy się do góry, jak długi mamy krok, ile wynosi kontakt stopy z ziemią w milisekundach, jaka jest kadencja. Wszystko to po to, aby doskonalić technikę biegu, optymalizować ją. Brzmi jak bajer? Cóż, biegaczem w żadnym wypadku nie jestem, ale gdy byłem na diecie, kluczowy okazał się dietetyk, który regularnie dostarczał informacji zwrotnej w postaci szczegółowych pomiarów. Okazało się to bardzo istotne dla mojej motywacji i przekładało się wprost na osiągane postępy. Bez tych informacji wielokrotnie próbowałem bez większych efektów.
Dodatkowo owe zegarki posiadają mechanizm szacujący zmianę wydolności, który na podstawie zebranych informacji przewiduje ile biegaczowi zajmie przebiegnięcie danej odległości, oraz asystenta odpoczynku, który szacuje stopień regeneracji organizmu po poprzednim wysiłku. To oczywiście przybliżenia, które nie są równoznaczne z pomiarami laboratoryjnymi, ale wciąż mogą okazać się bardzo przydatne. Można się bez nich obejść być może, ale z drugiej strony mogą przynieść wiele korzyści i wspomóc motywację do treningu w sposób, w jaki smartfon nie jest w stanie.
Na rower nie tylko licznik i smartfon
Nie tylko biegacze zajdą coś dla siebie, jest też co nieco dla rowerzystów, a nawet całkiem sporo. Garmin Edge 25 to najmniejsze urządzenie z wbudowanym odbiornikiem GPS. Mimo, że jest wielkości standardowego licznika, bądź reż małego zegarka. Po sparowaniu ze smartfonem może odbierać z niego powiadomienia o przychodzących wiadomościach i połączeniach, oraz dodatkowo może na żywo transmitować trasę w postaci LiveTrack, którą będą mogli śledzić znajomi, rodzina, inni kolarze. Garmin Edge 520 dodatkowo jest zgodny z segmentami Strava i pozwala na żywo rywalizować z kolarzami z całego świata.
Gdy miałem urlop przekonałem się, jak ciężko jest zaplanować trasę rowerową. Zajęło to kilka dni przygotowań i nie obyło się bez pomocy kolegi, który miał kilka ciekawych tras w zanadrzu. Tutaj pomocne mogą okazać się liczniki rowerowe Garmin Edge 1000 i Garmin Edge Touring, które posiadają mapy rowerowe obejmujące całą Europę. Użytkownik może określić interesujące parametry, np. ile kilometrów ma mieć pętla, czy ma być pokonana na rowerze górskim czy szosowym, jakimi rodzajami ścieżek, a nawigacja automatycznie zaproponuje trasy spełniające wszystkie kryteria i pozwoli od razu ruszać w drogę, bez marnowania czasu. Brzmi szalenie obiecująco.
Dodatkowo w rowerze można zainstalować szereg dodatkowych czujników, w tym czujnik kadencji, czy niestety bardzo kosztowny czujnik mocy. Połączenie czujnika tętna i czujnika mocy pozwala bardzo precyzyjnie śledzić trening, monitorować zmiany w kondycji i planować regenerację. Na konferencji Garmin była drużyna kolarska Cannondale Garmin i kolarze podkreślali, że czujnik mocy jest jednym z najważniejszych w ich treningu.
Kamera sportowa z zestawem czujników
Garmin ma w swojej ofercie również kamery sportowe. Na pierwszy rzut oka odróżniają się bardzo solidną obudową i przemyślaną, wygodną obsługą. To nie jedyne zalety. Kamery posiadają wbudowany GPS oraz akcelerometr. Zależnie od rejestrowanego sportu można na obraz nałożyć takie informacje jak prędkość, trasa, przebyta odległość, ale również przyspieszenie, przeciążenie mierzone w jednostkach G, czas w powietrzu po wyskoku, nachylenie, jak również dane z dodatkowych sensorów, czyli tętno czy moc.
Najnowszy model VIRB XE posiada wbudowaną stabilizację obrazu, Pro Mode, który pozwala ręcznie ustawić balans bieli, ekspozycję i użyć niepodbitych kolorów, przyjaźniejszych w późniejszej korekcji. No właśnie, jest też korekcja efektu rybiego oka, która usunie znaczną część zniekształcenia. Dzięki GPS i synchronizacji czasu możemy nagrywać obraz z kilku kamer, a następnie zsynchronizować go jednym kliknięciem z dokładnością większą niż pojedyncza klatka nagrania. Słowem, jest niemal wszystko. W stosunku do GoPro brakuje nagrywania 4K oraz 1080p/120. Reszta jest przynajmniej równie dobra. No i cena, która dla najwyższego modelu jest o niemal tysiąc złotych niższa niż w przypadku GoPro, a niższe modele są jeszcze tańsze.
To dopiero początek przygody
To oczywiście wszystko informacje teoretyczne, zaczerpnięte z konferencji i folderów reklamowych. Co nie zmienia faktu, że konferencja, z która pierwotnie nie budziła we mnie dużych emocji, mocno mnie zainspirowała i zaciekawiła. Bardzo chcę sprawdzić w praktyce, jak spisują się te wszystkie funkcje w urządzeniach dedykowanych spędzaniu czasu na świeżym powietrzu. Z tego względu jestem już wstępnie umówiony na testy przynajmniej kilku różnych urządzeń Garmina, które z przyjemnością opublikuje, gdy będą już gotowe. Jestem bardzo ciekaw na ile moja jazda na rowerze, czy nagrywanie filmów zmieni się po skorzystaniu z dedykowanych urządzeń wyposażonych w szereg czujników. Czy będę się nimi rozpraszał, czy wręcz przeciwnie, może będę bardziej skupiony i zmotywowany?
Jeżeli chodzi o urządzenia rowerowe, to testy już się rozpoczęły. Garmin urządził konkurs, w którym osoba, która uzyskała największą moc pedałując na rowerze wygrywała komputer rowerowy Garmin Edge 500. Z nie małą satysfakcją przyznaje, że udało mi się uzyskać najwyższy wynik i wygrać konkurs. Z tego względu każdej mojej jeździe na rowerze będzie towarzyszył komputer, który zarejestruje wszystkie dane. Pierwsza relacja z jazdy już niebawem.