
Tani rower elektryczny podbija Indiegogo zbierając w ciągu kilku dni kwtoę 3 mln $
Wszyscy lubimy czytać i oglądać materiały o najnowszej, najlepszej, kosmicznej technologii. To rozbudza wyobraźnie. Nie znaczy jednak, że takie projekty się najlepiej sprzedają. Tutaj przodują zazwyczaj rozwiązania niedrogie, a więc dostępne, proste, ale z powodu tej prostoty solidne. Wydaje się, że tymi właśnie cechami Storm Electric Bike podbił serca ludzi, zbierając przeszło trzy miliony dolarów w ciągu kilku dni, co stanowi 4238% wymaganych 75 tysięcy. Cześć z tych pieniędzy twórcy chcą przeznaczyć na cele charytatywne.
Skąd taki szalony sukces Storm Electric Bike? Czym w zasadzie jest ten rower? Tak naprawdę jest to połączenie nowego typu roweru, zdobywającego ostatnio popularność, tzw. fat bike (o takim rowerze pisałem już na niniejszym blogu), z rowerem elektrycznym. To co łączy zarówno fat bike’i, czyli rowery na wyjątkowo szerokich, grubych oponach, oraz rowery elektryczne, to przede wszystkim wysoka cena. Oba rodzaje konstrukcji to często designerskie projekty, oparte o ręcznie wytwarzane ramy stalowe, ukryty w ramie akumulator elektryczny i oczywiście odpowiednia marka. Tym czasem Storm Electric Bike podczas trwania kampanii Indiegogo kosztuje 599 dolarów, co daje niecałe 2300 złotych. Tyle kosztuje przyzwoity (nie bardzo dobry) rower dowolnego rodzaju, czy to miejski, czy górski. Wszystkie fat bike’i jak i rowery elektryczne są przynajmniej dwukrotnie droższe, o połączeniu obu cech nie wspominając.
Niska cena pociąga za sobą prostotę konstrukcji. Akumulator nie jest sprytnie zintegrowany z konstrukcją ramy, tylko umieszczony w plastikowej osłonie w głównym trójkącie ramy, która wygląda całkowicie standardowo, nie licząc kompatybilności z ultra szerokimi oponami. Rower nie ma przerzutek ani innej formy regulacji przełożenia siły pedałowania. To prosty single speed, który stawia na wsparcie rowerzysty silnikiem elektrycznym w razie potrzeby, a nie zmianą biegów jako takich. Szerokie opony zapewniają większą, niż w rowerach bez amortyzatorów amortyzację, oraz możliwość jazdy po trudnym terenie, takim jak plaża czy śnieg.
Podstawowe parametry roweru to:
- Waga 25 kg z baterią
- Zasięg napędu elektrycznego – od 48 do 80 km, zależnie od warunków
- Prędkość maksymalna 32 km/h
Rower jest więc prosty jak budowa cepa, ale swoją funkcję powinien spełniać. Szczególnie interesujące jest połączenie jego możliwości pokonywania trudnego terenu z napędem elektrycznym. Jazda po plaży zawsze będzie trudna i niekoniecznie przyjemna, chyba, że mamy do czynienia ze wspomaganiem rowerzysty przez dodatkowy napęd.
Czy Storm Electric Bike odniesie sukces na rynku, poza serwisem crowdfundingowym? Trudno przewidywać. Podczas trwania zbiórki rower można kupić za 599 dolarów, lub zarezerwować go, gwarantując sobie tę właśnie cenę za 199 dolarów, gdyby nie było nas stać od razu na całą kwotę. Rzecz w tym, że rower na rynku ma debiutować w cenie przeszło dwa razy wyższej, czyli 1300 dolarów. Taka oferta jest znacznie mniej atrakcyjna i osobiście na taki rower bym się nie zdecydował w tej cenie. Cieszy natomiast, że reakcją twórców roweru na ogromny sukces zbiórki jest chęć przekazania części środków na cele charytatywne, związane z misją ułatwiania w komunikacji.
Gdyby ktoś był chętny rower zakupić, niech zajrzy na stronę projektu na Indiegogo.