Anatomia trolla – dysproporcje pomiędzy pozytywnymi i negatywnymi komentarzami

Internet jest skazany na wieczne zachwianie równowagi pomiędzy hejtem a bardziej wartościowymi komentarzami. Aby przywrócić równowagę trzeba włożyć mnóstwo wysiłku w moderację, być odpornym na szantaż pod tytułem „wolność słowa” i na dodatek wystarczy na chwilę przestać kontrolować komentarze, aby zrobiło się bagno. Oczywiście mówię o stosunkowo popularnych stronach, odwiedzanych przez zróżnicowane towarzystwo. W kameralnych miejscach jest zwykle spokój, bo troll nie znajdzie tam odpowiedniej widowni.

Zastanawialiście się kiedyś skąd ta dysproporcja? Mam wrażenie, że najlepszym przykładem mechanizmu są tutaj fora tematyczne o charakterze technicznym. Jeśli ktoś kiedyś próbował wybrać aparat fotograficzny sugerując się komentarzami na forum, to wie, że mógł osiwieć, bo wszystkie aparaty mają problemy, psują się, a serwis daje ciała. Tutaj też występuje dysproporcja, a powód jest prosty – ten kto nie ma problemów siedzi cicho. Nie ma potrzeby zakładać tematu: „kupiłem aparat i jest super, wszystko działa jak trzeba”. Za to każdy kto ma problem szuka rozwiązania, stąd dysproporcja i wrażenie, że sprzęt danego producenta się psuje. To jak pójść do serwisu i szukać aparatów działających dobrze i nie wymagających naprawy. Różnica polega na tym, że wszyscy wiedzą, że w serwisie sprawnego sprzętu próżno szukać, a nie wszyscy wiedzą, że opinie w danym miejscu w sieci mogą być niereprezentatywne.

Podobnie jest z komentarzami w sieci. Ten kto przeczytał artykuł czy wpis na blogu i jest mniej lub bardziej zadowolony z tego co przeczytał często nie ma potrzeby pisać o tym w komentarzu. Całe szczęście zdarzają się wyjątki i czasem ktoś pochwali to co mu się podoba. Najwięcej motywacji do pisania komentarzy maja natomiast ci, którzy maja uwagi krytyczne. Nie ma problemu, jeżeli uwagi mają charakter konstruktywnej krytyki. To jednak wymaga przemyślenia jak ją sformułować i dodatkowo wymaga pewnej powściągliwości. Komentarz „tego się nie da czytać”, czy „artykuł z dupy” mają bardzo małą barierę wejścia. Tak małą, że często okazuje się, że osoba stawia zarzuty, na które odpowiedź jest w tekście. Na dodatek, nawet jeżeli takie stwierdzenie miałoby być prawdziwe, jest totalnie bezwartościowe, bo w swojej ogólności nie sposób się do niego odnieść czy uwzględnić uwagę na przyszłość.

Z tego względu, czyli małej bariery wejścia i większej potrzeby dzielenia się negatywnymi emocjami, niż pozytywnymi, zawsze będzie znacznie więcej komentarzy negatywnych niż pozytywnych. Był kiedyś taki krótki komiks, którego nie mogę teraz znaleźć. Dwie osoby założyły się, która napisze bardziej popularny post. Jedna użyła wszystkich znanych sztuczek w postaci tabloidowego tytułu, zdjęć słodkich kotów i tak dalej. Wygrała jednak ta druga osoba, która umyślnie zrobiła literówkę w tytule, a cała reszta nie miała znaczenia. Chociaż literówka to żaden powód do dumy, to jeszcze zabawniejsze jest to, że 50 osób może napisać o niej w komentarzu, jedna pod drugą, tak jakby pięćdziesiąte zwrócenie uwagi na to samo cokolwiek mogło zmienić.

Zawsze oczekują, że nadstawisz drugi policzek

Trolli można podzielić na wiele gatunków i rodzai. Dla mnie najbardziej charakterystyczne są trzy grupy. Pierwszy rodzaj, to komentarze na szybko, bez pełnego zrozumienia tekstu, byle tylko napisać cokolwiek. Występuje najczęściej z powodu małej bariery i wymaganego zaangażowania. Drugi rodzaj, to troll, który chce się maskować pod pozorem konstruktywnej krytyki. Ten typ zada sobie trochę trudu, żeby przeczytać tekst i wyłapać ewentualnie nieścisłości. Nie robi tego jednak z życzliwości, ani nie po to, żeby wywołać ciekawą dyskusję. czy po prostu uczynić tekst lepszym. Wszystko służy jedynie jednemu celowi: żeby udowodnić autorowi, że jest nikim, ma kompleksy i problemy ze źródłem w głębokim dzieciństwie. Mówiąc krótko, zaczyna się od uwag na temat, ale bardzo szybko przechodzi do ataku ad personam i to właśnie ten atak stanowi gwóźdź programu.

Z tego rodzaju trollem jest trudniej sobie poradzić, bo część uwag, zwykle mała część na tle całości wypowiedzi, nie jest całkowicie bezzasadna. Problem polega na tym, że taki osobnik chce te swoje uwagi wepchnąć autorowi głęboko do gardła i patrzeć jak się krztusi. Kiedy autor próbuje się bronić, że przyjmuje do wiadomości uwagi, ale jednocześnie nie chce zaakceptować, że jest to jednoznaczne z tym, że jest głupi i niekochany przez rodziców, wtedy pojawia się trzeci rodzaj trolla, który uaktywnia się tylko w takich wypadkach. Mianowicie osobnik mówiący: zgadzam się z uwagami krytycznymi, autorowi przydałoby się trochę pokory, powinien docenić krytyczne uwagi.

P1000628

Czemu takie osoby to trolle? Bo oczekują, że autor zawsze nadstawi drugi policzek, bez względu na okoliczność, nawet jeżeli ktoś napisze „w drugim akapicie masz błąd ty chuju”, to jeżeli autor nie napisze karnie „dziękuję, już poprawiam i przepraszam”, natychmiast zostanie posądzony o to, że ma zbyt wysokie mniemanie o sobie, że uważa się za idealnego, bo całą krytykę ma za bezzasadną. Dla trzeciego rodzaju trolli nie ma przypadków szczególnych pozwalających na lekkie potraktowanie krytyki, wyjątków, nie ma możliwości zaakceptowania stwierdzenia „doceniam uwagi, ale…” albo autor przyjmuje każdy rodzaj, nawet najbardziej chamskiej krytyki, albo jest bufonem. Nie ma bowiem prawa do wymagania od rozmówcy-komentatora kultury osobistej i braku uwag ad personam. Skoro komentarz miał uwagę krytyczną, autor powinien przełknąć gorzką pigułę, wpychaną mu na siłę do gardła.

Tym czasem obrona przed chamską krytyka nie ma najczęściej zupełnie nic wspólnego z bufonadą, a nie oznacza, że autor ma zbyt wysokie mniemanie o sobie czy rozbuchane ego. Chyba nikt nie lubi, kiedy jego rozmówca zachowuje się w sposób chamski, mający na celu jak najbardziej ubliżyć rozmówcy, jak najbardziej go pognębić,nawet jeżeli gdzieś tam kryje się ziarnko prawdy w tym morzu żółci i niechęci. Co więcej, większość ludzi, potrafiących funkcjonować w społeczeństwie, doskonale zdaje sobie sprawę, że jeżeli chce, aby ich uwagi były potraktowane na poważnie, należy je podać w miarę strawny, uprzejmy sposób. W każdym innym przypadku priorytetem nie są same uwagi, lecz niechęć i werbalna agresja.

Wyjście z sytuacji jest dobrze znane

Niezawodnym wyjściem jest kasowanie jak leci wszystkich wypowiedzi, które rozwalają merytoryczną dyskusję. Wówczas trzeba liczyć się z dodatkową falą hejtu walczącego o wolność słowa. Innym wyjściem jest ostracyzm, czyli popularne „nie karmcie trolla”. Brak reakcji lub odniesienie się do samych konkretów, których zwykle jest jak na lekarstwo, spowoduje, że troll szybko się znudzi. Ponad wszelką wątpliwość nie należy okazywać trollowi, że jego uwagi dotknęły autora, chociaż mimo wytworzenia twardej skorupy i to się czasem może zdarzyć. Nie ma wyjścia jak tylko zacisnąć zęby i nie próbować się tłumaczyć czy wywołać współczucia – troll tylko na to czeka.

Kalkulacja zysków i strat, moja motywacja do pisania komentarzy

Na koniec, nigdy nie przestanie mnie zadziwiać jaką motywacją kierują się konkretne jednostki, które spędzają czas na anonimowym wylewaniu kubła pomyj na kogo popadnie. Zapewne ich umysły nigdy nie skalały się rozważaniem w stylu „zamiast przeczytać książkę czy obejrzeć film, spędzę czas na anonimowym poniżaniu obcych mi osób, pławiąc się w poczuciu spełnienia, jeśli uda mi się kogoś zranić”. Gdyby zaczęli rozważać swoje działania w kategoriach zysków i strat oraz pożytku jaki z tego wynika, z pewnością nie trollowaliby w internecie.

Osobiście mam podejście zupełnie przeciwne. Jeżeli czytam coś, co totalnie mi nie leży, zwykle uznaję, że szkoda mojego czasu nawet na napisanie, że mi się nie podoba. Brak konstruktywnej krytyki i totalne zignorowanie wpisu uważam za swój najwyższy wymiar internetowej kary z perspektywy czytelnika. Po co tracić czas na pisanie czego nie będę czytał, gdzie nie będę zaglądał i co mi się w ogóle nie podoba? Lepiej spożytkuję go tam, gdzie nawet jeżeli coś mi się nie podoba, będę w stanie krótko i rzeczowo wyjaśnić dlaczego. Staram się również nie zapominać, że czasami warto napisać coś, co krytyki nie zawiera. Wiem z doświadczenia, że drobne werbalne poklepanie po plecach może stanowić większą motywację, niż tona konstruktywnej krytyki. A ponieważ równowaga jest zachwiana, internetowi twórcy zwykle mają mniejszy lub większy deficyt ciepłego słowa. Całe szczęście zwykle działa ono z większą mocą i chyba tylko dlatego to wszystko jeszcze trzyma się kupy.