
Nie kupuję aplikacji z limitem aktywacji
Oprogramowanie kosztuje – nie mam z tym problemu. Biorąc pod uwagę ile wysiłku kosztuje stworzenie aplikacji oraz jak bardzo potrafi pomóc w pracy czy ułatwić życie, opłata nie stanowi żadnego problemu. Rzadko kiedy naprawdę potrzebuję program, na zakup którego nie mogę sobie pozwolić. Problem leży zupełnie gdzie indziej – w licencji i sposobie aktywacji. Podczas gdy zakupy w Google Play Store i iTunes przyzwyczaiły nas do tego, że wystarczy kupić coś raz i nie ma znaczenia jakiego telefonu będziemy używać, na Windows wciąż panuje wolna amerykanka i Dziki Zachód w jednym. Często nawet nie wiem co konkretnie dadzą mi moje wydane pieniądze.

Nie rozpoznasz rzetelnej informacji, gdy ta kopnie cię prosto w twarz
W sieci nie brakuje ludzi sceptycznych co do wartości przedstawianej w niej informacji. Zapracowali na to nierzetelni dziennikarze i blogerzy, a także specyficzny rynek, który musi finansować się wyłącznie z reklam, bo w sieci prawie nikt nie chce za cokolwiek płacić. Ograniczone zaufanie ma swoje uzasadnienie i jest rozsądnym podejściem. Z drugiej strony ufanie każdemu bezkrytycznie nie różni się wiele od nieufania nikomu, nawet rzetelnej informacji – w obu przypadkach efekty pozyskiwania informacji są praktycznie bezwartościowe.

To nie smartfony zmieniają nasz styl życia, to nasze słabości zmieniają sposób w jaki korzystamy ze smartfonów
„A przed wojną to było lepiej, a dziś to Panie…”; „Ach ta dzisiejsza młodzież!”; „Kiedyś nie było smartfonów, ani gier i było lepiej”. Co mają wspólnego te wszystkie stwierdzenia? To takie frazesy powtarzane bezmyślnie, bez choćby odrobiny refleksji, bez zastanowienia. Męczy mnie narzekanie na obecną „generację”, która ponoć bez internetu i selfie’sa nie potrafi się obejść. Nie, otóż kiedyś NIE było lepiej.

Czym tak naprawdę zniechęcił mnie Linux
Cenię Linuksa z wielu powodów: wpływu jaki miał na rozwój wielu urządzeń, wpływu na rozwój internetu, za kulturę jaką ze sobą niesie, za społeczność, za alternatywę. Sam sięgam po niego od czasu do czasu, a jeśli liczyć Androida i Chromebooka, to nawet częściej niż po Windows. Z powodu oprogramowania, jak i niektórych gier, Linux nie zagości u mnie na desktopie jako główny system, ale jest coś co mnie od niego szczególnie odrzuca i o co mam do niego żal. W zasadzie nie tyle chodzi o Linuksa, co o jego desktopowe dystrybucje.

Nie dziwię się, że rowerzyści nie przestrzegają wszystkich przepisów
Ustanowić przepisy, które w teorii poprawią bezpieczeństwo jest stosunkowo łatwo, to co jest zdecydowanie trudniejsze to egzekwowanie przepisów, a nie ma nic bardziej demoralizującego, niż obowiązujące prawo, którego w sposób jawny można nie przestrzegać, bo stawia pod znakiem zapytania również inne, w pełni zasadne prawa, które zwykle są egzekwowane. Dlatego nie dziwi mnie, że rowerzyści nie przestrzegają wszystkich przepisów. Kierowcy z resztą też, ale ten artykuł będzie dotyczył przede wszystkim rowerzystów.

Jeśli robiłeś za darmowego informatyka i masz do siebie żal, nie jest to Twój największy problem
Podobno są tacy ludzie, którzy muszą przeczytać w internecie, że robienie czegoś wbrew sobie nie jest dobrym pomysłem. Problem w tym, że wpadają z deszczu pod rynnę, bo zamiast rozwiązać swój problem, za sprawą takiej rady spychają go gdzieś na obrzeża świadomości. Niedawno wypłynął u mnie na Facebooku tekst o tym, że nie warto robić za darmowego informatyka. Część uznała, że to świetna rada, część zauważyła, że tego rodzaju tekst co jakiś wypływa na nowo. Szkoda, że pomimo tylu okazji nikt nie dotknął sedna problemu.