
Broforce – polecam dobrą rozrywkę na święta
Zbliżają się święta, a to oprócz czasu spędzonego z rodziną, tradycji i okazji do skupienia, jest to również dobry moment na chwilę relaksu i rozrywki. A ja mam Was propozycję, która przyniesie salwy śmiechu, a także pozwoli się bawić w większym gronie przed jednym ekranem, co w święta może być szczególnie na miejscu. To prawdziwa perełka, która zdarza się raz na parę lat. To zabawa w czystej, wydestylowanej postaci. Przedstawiam Wam Broforce – najlepszą strzelankę 2D od czasów pierwszych konsol.
Broforce to gra typu side-scrolling – gracz widzi poziom z boku, a jego bohater przesuwa się w prawo, co z kolei powoduje przesuwanie się planszy i tła od prawej do lewej. Swojego czasu było to bardzo modne rozwiązanie i trochę starsi gracze z pewnością kojarzą Mario, Megaman itp. Podobna jest nawet oprawa graficzna w postaci pixel art. Zapewniam jednak już w tym miejscu, że Broforce to gra nie tylko dla miłośników retrogamingu, lecz praktycznie dla każdego kto lubi dynamiczne strzelanki, ze sporą dozą humoru.
Tytułowa gra ma kilka cech szczególnych. Sam tytuł sugeruje, że sięga obficie do subkultury Bro. Gracz wciela się w znane postacie z filmów akacji, głównie tych z lat 90. Jest Terminator, Commando, Robocop, Blade, czy Rambo, tyle, że nazywają się np. Brobocop, Brominator, Bro Hard (Szklana Pułapka anyone?), czy Bro Dredd. Każda z postaci ma unikatowe zdolności, inny rodzaj broni, inny rodzaj ataku specjalnego. Są postacie ukierunkowane całkowicie na ostrza i pieści, a są również takie z karabinami czy wyrzutniami rakiet. Zadaniem gracza jest dotrzeć do końca etapu, pokonując po drodze wrogów i ewentualnych bosów, uwalniając przy okazji uwięzionych Brosów. Każde uwolnienie dodaje nam dodatkowe życie, a zebranie odpowiedniej liczby uratowanych odblokowuje nowe postacie w grze. Słowem, klasyka.
A jednak, różnic jest wiele. Za każdym razem gdy uwalniamy kolejnego Brosa, lub giniemy, żeby odrodzić się na check point’cie, czy zaczynamy poziom od początku, losowana jest inna postać z tych już odblokowanych. Podczas przejścia jednego etapu dzieje się to od kilku do kilkunastu razy. W efekcie wszystko zmienia się bardzo dynamicznie i trzeba w locie dostosowywać swoją taktykę gry do zmieniających się okoliczności, w mgnieniu oka przerzucając się z granatów na miecz Konana. Błyskawiczna przesiadka z miniguna Terminatora, na walkę na pięści w przypadku Neo diametralnie zmienia sytuacje i tak co chwilę.
Broforce ma to, na co nie ma gotowej, prostej recepty, a co zdarza się tak rzadko – gra jest po prostu miodna. Każdy jej element po pasuje do klimatu i podkręca dynamiczną rozgrywkę. Każdy element otoczenia może uleć zniszczeniu, można przekopywać się przez teren i wspinać po ścianach. Są wybuchające beczki, które można przepychać i zrzucać w dół. Za to pojemniki z gazem po ostrzelaniu najpierw odlatują w linii prostej, burząc wszystko po drodze, a później eksplodują. Strzelanie sprawia mnóstwo satysfakcji, a demolka jest totalna. Ze względu na umowność grafiki, ciężko nazwa grę brutalną (chociaż dzieciom niekoniecznie ją polecam) za to umowna, składająca się z pikseli krew leje się litrami. Mimo, że wrogowie składają się z kilkudziesięciu pikseli, można odstrzelić im głowę, podpalić, czy wejść w interakcję w inny sposób.
Sama gra rozpoczyna się dość spokojnie i łatwo, natomiast poziom trudności rośnie szybko, by na ekranie zapanował totalny chaos, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Rozgrywka jest niezwykle dynamiczna i aby przeżyć, trzeba być ciągle w ruchu i mieć oczy dookoła głowy. Ciężko to sensownie opisać, lepiej czuć o co chodzi podczas oglądania gamplay’u. Wystarczy natomiast 10 minut gry, żeby poczuć, że to jest po prostu to i ciężko się oderwać. Miodność rozgrywki wylewa się z ekranu.
To jednak nie wszystko, gra umożliwia kooperację do 4 graczy, zarówno lokalnie, przed jednym ekranem, jak i przez sieć, a nawet łączoną, kilku graczy przed jednym komputerem i dodatkowy gracz z sieci. Wówczas gra staje się po prostu uzależniająca. Kto pamięta wspólne rozgrywki przy Dyna Blaster i podobnych tytułach, ten wie o czym mówię. Śmiechom nie ma końca, gdy kolega podłoży drugiemu graczowi przez przypadek świnię. Jedyny współczesny tytuł, który kojarzę i który dawał podobną dozę zabawy podczas kooperacji, to Magica, chociaż sama istota gry była zupełnie inna niż w Broforce.
Broforce jest jeszcze grą z wczesnym dostępem i choć osobiście uważam, że w większości przypadków nie warto kupować takich gier, dopóki nie staną się pełnoprawnym produktem (testerzy są zwykle opłacani za swoją pracę, tym bardziej nie muszą jeszcze dopłacać, żeby testować), to jednak dla omawianego tytułu warto zrobić wyjątek. Osobiście nie spotkały mnie żadne problemy, ale nie testowałem jeszcze wszystkich trybów gry, a tych jest po prostu multum.
Na koniec warto podkreślić, że to jest gra z gatunku tych, które nigdy się nie nudzą. Od niej można najwyżej chwilę odpocząć, aby ponownie uruchomić, gdy wpadną do nas znajomi, albo gdy mamy ochotę na szybki relaks przed monitorem.
Grę można zakupić na Steam, obecnie z 25% zniżką.
O grze dowiedziałem się dzięki odpowiedzi Bartosza Wanota na moje pytanie, o fajne gry niezależne.