Wizjer optyczny, wizjer elektroniczny, a może ekran z tyłu obudowy? Ewolucja w fotografii

Swoją przygodę z fotografią rozpoczynałem z analogową lustrzanką manualną swojego Dziadka – Praktica. Jedyne do czego ten aparat potrzebował baterii to światłomierz. Bateria pastylkowa wystarczała na lata fotografowania. Aparat ten nauczył mnie manualnej obsługi i korzystania z optycznego wizjera. Wówczas wszystkie wizjery były optyczne i występowały w dwóch odmianach: dalmierza i właśnie patrzenia przez obiektyw w lustrzankach. Dziś jednak korzystam głównie z ekranu, a nie wizjera. Skąd ta zmiana?

Wizjer optyczny

Każe rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Patrzenie przez wizjer optyczny daje duży komfort podczas śledzenia szybko poruszających się obiektów, robienia serii zdjęć, fotografowania w słabych warunkach oświetleniowych. Jest dla mnie i wielu fotografów naturalny. Ma jednak kilka istotnych wad.

Przede wszystkim, od czasu wprowadzenia automatycznego ustawiania ostrości, producenci w większości zrezygnowali z matówek z mikrorastrem bądź klinem, które ułatwiały manualne ustawianie ostrości. Na matówce również znacznie trudniej wyświetlić dodatkowe informacje przydatne dla fotografa. Z jednej więc strony obraz jest przekazywany bezpośrednio przez obiektyw, co daje dobre pojęcie o tym, jak może wyglądać finalne zdjęcie, z drugiej widok jest bardzo surowy. Wymaga pewnego doświadczenia od fotografa, bo różnice w czasach naświetlania czy korekcji ekspozycji nie są widoczne przed zrobieniem zdjęcia.

Wreszcie ja sam zacząłem nosić okulary, co spowodowało, że wizjer nie jest dla mnie tak wygodny jak kiedyś. Patrzenie w wizjer przez okulary jest całkowici niewygodne i niedokładne, jednocześnie wyregulowanie wizjera do wady wzroku i tak wymaga ciągłego zdejmowania okularów z nosa.

IMG_3589

Ekran elektroniczny

Dobrej jakości ekran posiada za to wiele istotnych zalet. Przede wszystkim pokazuje obraz niemal identycznie, jak zostanie zarejestrowany, uwzględniając korekcje ekspozycji. Jeżeli scena będzie za jasna lub za ciemna, widać to jeszcze przed zrobieniem zdjęcia. To samo dotyczy balansu bieli, czy innych efektów wizualnych. Bez tego akurat mógłbym się obejść, nie zgodzę się jednak, że nie jest to wygodne i pomocne, nawet dla doświadczonego fotografa. Za to focus peaking zastępujący klin to prawdziwa rewelacja, pozwalająca na wygodne i dokładne manualne ustawienie ostrości, nawet bez powiększenia centrum kadru.

Druga istotna zaleta, to możliwość nałożenia na ekran dowolnej informacji. Użytkownik sam decyduje, czy ekran ma pokazywać tylko scenę, czy ma prezentować również podstawowe nastawy, takie jak przysłona, migawka, czułość ISO, czy pokazać niemal wszystkie nastawy mające wpływ na wygląd zdjęcia. Dodatkowo fotograf może mieć do dyspozycji histogram, a także funkcję, która lubię najbardziej, czyli siatkę trójpodziału ułatwiającą kadrowanie. Można też spotkać dwuosiowa poziomicę. Wszystko to razem powoduje, że finalny efekt na zdjęciu jest bardziej przewidywalny i pod kontrolą fotografa.

Ekran nie wymaga zdejmowania okularów, można go odchylać pod różnymi kątami, jednocześnie nie trzeba patrzeć na niego z bardzo bliska. Ułatwia to fotografowanie z poziomu splotu słonecznego, jak miało to miejsce w przypadku aparatów średnioformatowych, całkowicie przy ziemi, czy wysoko nad głową. Mówiąc krótko, ekrany są wygodniejsze.

Oczywiście mając do dyspozycji lustrzankę, korzystam głównie z wizjera optycznego. Ten aparat został zaprojektowany tak, żeby wykorzystać wizjer optyczny jak najlepiej. Pozwala to znacznie wydłużyć żywotność baterii. Korzystanie z live view w lustrzance na co dzień byłby czymś dziwnym dla mnie. Tym nie mniej, coraz bardziej skłaniam się do bezlusterkowców, a w ich przypadku korzystanie z ekranu nie wywołuje u mnie dyskomfortu, wręcz przeciwnie.

Wizjer elektroniczny

Tak naprawdę posiada większość cech ekranu, bo jest to przecież mały ekran o wysokiej rozdzielczości włożony do obudowy klasycznego wizjera. Przydaje się zwłaszcza, gdy chcemy się skupić na fotografowanym obiekcie, gdy ostre światło świeci prosto w ekran, utrudniając prawidłowa ocenę ekspozycji czy ustawienia ostrości. Pozwala również przyjąć klasyczną pozycję podczas fotografowania. Dla większości użytkowników z pewnością dobrze, jak wizjer jest, chociaż powiększa trochę wymiary korpusu. W przypadku bezlusterkowców korzystam z niego jednak sporadycznie. Ze względu na okulary i mniejszą swobodę podczas robienia nietypowych kadrów. W przypadku RX1 nie odczuwałem jego braku w ogóle.

IMG_4382

Skąd niechęć do wizjerów elektronicznych i ekranów?

Niechęć w przypadku wizjerów elektronicznych jest uzasadniona doświadczeniami z przeszłości. W czasach gdy aparaty cyfrowe dopiero naobierały rozpędu, a jedynie lustrzanki oferowały przyzwoitą jakość, pojawiały się pierwsze zaawansowane kompakty cyfrowe, próbujące naśladować lustrzanki. Owe kompakty często miały wizjery elektroniczne. Problem w tym, że technologia ekranów nie była jeszcze dostatecznie rozwinięta. Gdy patrzyliśmy na nie z tak bliska, jak to jest w przypadku wizjera, widać było wielkie piksele. Niska rozdzielczość utrudniała prawidłową ocenę parametrów zdjęcia i była zwyczajnie mniej przyjemna, od patrzenia przez wizjer optyczny.

Dodatkowo pierwsze matryce bardzo źle radziły sobie w słabych warunkach oświetleniowych, dlatego obraz na ekranie bądź w wizjerze był praktycznie nieczytelny, z ogromną ilością szumu, jeśli tylko oświetlenie nie było optymalne. Wówczas wizjer optyczny był bez wątpienia bardziej komfortowy.

Na niekorzyść ekranów dodatkowo przemawiał słaby kontrast w ostrym świetle i jednoznaczne skojarzenie z kompaktami, które wówczas były jedynie amatorskimi aparatami o słabej jakości obrazu. Fotografowanie na zmobie, trzymając aparat na wyciągniętych przed siebie rekach było obiektem kpin bardziej ambitnych fotografów. Szerzej będę pisał o tym w osobnym tekście.

Od tego czasu bardzo wiele się zmieniło. Ekrany, na których nie jesteśmy w stanie dostrzec pikseli, nawet z bardzo bliska, stały się powszechne nie tylko w aparatach. Ich czytelność w ostrym świetle uległa dramatycznej poprawie, podobnie jak kąty widzenia i precyzyjne odwzorowanie kolorów. Pojawiły się również aparaty najwyższej jakości, z matrycą pełnoklatkową, które wyposażone są tylko w ekran (RX1) lub w ekran i wizjer – oba elektroniczne (Alpha 7R). Lustrzanki wraz z funkcją filmowania intensywnie rozwijają tryb live view i nawet w przypadku tych aparatów korzystanie z ekranu nie jest niczym nietypowym.

Niezależnie od tego, że szanuję i doceniam historyczną przewagę wizjera optycznego, doceniam jednocześnie co oferuje mi nowa technologia i sprawdziłem już w praktyce, że w moim przypadku ekran sprawdza się najlepiej. Mój ulubiony RX1 nie posiada wbudowanego wizjera, chociaż można go dokupić osobno, nie brakowało mi go w ogóle.