Porównałem odbitki A3 z różnych aparatów, w tym pełnej klatki i 4/3 – różnice są zadzwiająco subtelne

Byłem dzisiaj na pokazie nowego aparatu Panasonica, który jako pierwszy wprowadza nagrywanie filmów 4K w rozsądnym przedziale cenowym. O samym aparacie będę pisał osobno na AntyWeb, tym razem chciałem poruszyć inny temat. Panasonic przedstawił trzy sceny sfotografowane różnymi aparatami, między innymi nowym GH4, dostępnym od jakiegoś czasu GX7 oraz Canonem 6D, Nikonem D610, Olympusem OM-D E-M1 i chyba jeszcze jakimś jednym aparatem. Wszystkie zdjęcia zostały wywołane do formatu A3. Celem eksperymentu było porównanie jakości obrazów z różnych aparatów.

Pierwszym zaskoczeniem było dla mnie, że Panasonic tak otwarcie porównuje się z konkurencją autentycznie oczekując uwag krytycznych, bo jak mówił przedstawiciel firmy, wciąż trwają prace nad tuningiem dotyczącym kolorystki oraz stosunku ilości szumów do zachowanych szczegółów, w efekcie wszystkie komentarze są mile widziane.

Drugim zaskoczeniem było dla mnie jak niewiele różniło te wszystkie zdjęcia. A mówimy przecież o całkowicie różnych systemach, o zestawieniu matryc zarówno pełnoklatkowych jak i micro 4/3, które są znacznie mniejsze nie tylko od full frame, ale również również wyraźnie mniejsze od matryc APS-C. Oczywiście, zdjęcia różniły się minimalnie kolorystką, nic czego nie można by skorygować jednym kliknięciem podczas obróbki RAW. Można było również zauważyć odrobinę mniejszą głębię ostrości w przypadku pełnej klatki, na tej samej przysłonie. Widać także było, że na ISO 6400 na włosach modelki było trochę więcej szczegółów w przypadku zdjęć z większej matrycy.

DSC_0091

Jednak wszystkie te różnice to był efekt zabawy pod tytułem „znajdź różnice”, badania odbitek jednej obok drugiej, niemalże z lupą w ręku. Warto podkreślić, że mowa tu o szczególnie dużych odbitkach wysokiej jakości, jakich większość z nas nie wywołuje, chyba, że ktoś przygotowuje własną wystawę albo chce wyjątkowo udane zdjęcie zawiesić na ścianie – przypadek rzadki i szczególny. Natomiast różnice w żaden sposób nie wpływały na odbiór zdjęcia. Mimo nieraz dwukrotnej różnicy w cenie pomiędzy np. GX7 a 6D, żaden z aparatów nie uczyniłby zdjęcia lepszym czy gorszym dla odbiorcy.

Główne różnice sprowadzają się więc do wygody obsługi aparatu przez fotografa podczas fotografowania, pomocniczych funkcji, które ułatwiają zrobienie dobrego zdjęcia, czy działania autofokusa, który w jednym aparacie w danych warunkach pozwoli zrobić ostre zdjęcie, a w drugim niekoniecznie. Ale z tego wszystkiego zdaje sobie sprawę tylko fotograf podczas robienia zdjęcia, w żadnym wypadku ktoś kto zdjęcie ogląda. Grono dziennikarzy zajmujących się fotografią, oglądający zdjęcia specjalnie pod kątem technicznym miało problem z odgadnięciem które zdjęcie z którego aparatu pochodzi, chociaż oczywiście pewne zwężenie co do prawdopodobnego aparatu zawsze miało miejsce.

DSC_0087b

Wiele się o tym mówi, że zdjęcie robi fotograf a nie aparat, że dobre zdjęcie można zrobić niemal każdym sprzętem, przynajmniej dopóki nie określimy parametrów w jakich to zdjęcie może zostać wykonane. Zawsze staram się o tym pamiętać ale pierwszy raz uderzyło mnie to w tak bezpośredni sposób. Wybór aparatu wciąż ma ogromne znacznie, ale wyłącznie dla fotografa i fotograf nie powinien o tym zapominać. Jednym aparatem robi mi się zdjęcia łatwiej lub przyjemniej niż innym. Oglądającemu to naprawdę wszystko jedno. Bez porównania więcej zależy od zastosowanego obiektywu czy parametrów wybranych podczas fotografowania, niż od korpusu, przynajmniej na odpowiednim poziomie ogólności, kiedy nie mówimy np. fotografii sportowej, reporterskiej itd.

Wiem, wiem, to niby takie oczywiste, ale do dziś pamiętam te dyskusje z for fotograficznych, że „tylko pełna klatka, bo ma niepowtarzalną plastykę i to święty Graal fotografii”. Pełna klatka jest fajna, bez wątpienia, ale z pewnością dobre zdjęcia nie są dla niej zarezerwowane. Powyżej pewnego totalnie amatorskiego poziomu każdy aparat jest w stanie zrobić dobre zdjęcie przy odrobinę sprzyjających warunkach.